środa, 1 października 2014

Nekropolie na pruskiej ziemi: Gmina Prabuty (Riesenburg) - Kołodzieje (Wachsmuth)

Cmentarz w Kołodziejach (Wachsmuth)


Pozostałości po cmentarzu w Kołodziejach (Wachsmuth) winniśmy obecnie szukać w dużym zagajniku, ulokowanym na wzgórzu po prawej stronie drogi (jadąc z Prabut) w nieznacznym oddaleniu od wsi. Zagajnik jest doskonale widoczny z drogi i wyróżnia się na tle okalających go pagórków. Do nekropolii można dotrzeć podążając odchodzącą w prawo od głównej drogi polną drogą. Miejsce jest doprawdy malownicze i warto je odwiedzić nie tylko celem zwiedzenia cmentarza lecz także by spojrzeć ze wzgórza na którym jest usytuowany na okolicę.

Przed wojną nekropolia w Kołodziejach była nad wyraz rozległa co możemy stwierdzić tak po załączonej mapie, jak i po samej eksploracji zaiste dużego zagajnika. Do dziś możemy dostrzec charakterystyczny układ planowo zasadzonego drzewostanu wyznaczającego granicę nekropolii i rozdzielającego znajdujące się na niej kwatery. 

Podział na kwatery może być uzasadniony faktem, iż we wsi poza ewangelikami istniała mniejszość katolicka, choć prawdopodobna jest to jednakże tylko hipoteza. Nadmienię, iż prowadząc badania natrafiłem na osobę z Niemiec poszukującą informacji na temat swej babki (Johanna Paul) urodzonej w 1906 roku w Kołodziejach i będącej katoliczką właśnie [1]. Poza planowym drzewostanem zachowało się wyraźne wejście na teren cmentarza znajdujące się w południowo-wschodnim rogu zagajnika i układ ścieżek przebiegających przez obszar cmentarza. 

Biorąc pod uwagę fakt z jak dużą nekropolią mamy do czynienia przeraża fakt, iż nie jestem w stanie przytoczyć ani jednego imienia i nazwiska należącego do pochowanego tam człowieka, cały cmentarz został kompletnie unicestwiony, a pozostałością po nim jest jedynie kilka kamiennych kawałków nagrobków. Aż dziw bierze z jaką premedytacją i dokładnością wymazano ślad po grobach dawnych mieszkańców.

Jest to tym samym kolejny już w okolicy cmentarz "bezimiennych" o których nikt już nie pamięta, nie czci ich pamięci, którym nikt nie zapala zniczy i nie składa kwiatów. Gdyby postawiono na środku nekropolii choć jeden głaz ku pamięci wszystkich tam pochowanych, wierzę, iż co roku płonąłby tam przynajmniej jeden znicz zapalony przez okolicznych mieszkańców.

[1] http://forum.genealogy.net/index.php?page=Thread&threadID=29671




Planowo zasadzony drzewostan





Skromna pozostałość po nagrobku.


Ku wejściu na cmentarz



Skromne pozostałości nagrobka
Skromne pozostałości nagrobka




To co można dziś odnaleźć zamiast nagrobków na obszarze nekropolii






Nekropolie a lokalne społeczności - kilka refleksji.


Podróżując przez Prusy, szczególnie przez tereny wiejskie możemy dostrzec pewien stały i charakterystyczny element krajobrazu jakim są położone przy wsiach i osadach zagajniki objęciami drzew otulające dawne nekropolie. W żadnym wypadku owa reguła nie ogranicza się tylko i wyłącznie do obszaru Prus, wręcz przeciwnie. Zwyczaj chowania zmarłych w pobliżu wsi lub osad był praktykowany od zarania dziejów, nawet wraz ze wzrostem znaczenia miast stających się lokalnymi centrami administracyjnymi nie zaczęto odchodzić od tego zwyczaju. Dopiero wraz z postępującą centralizacją i rozwojem komunikacji równoznacznym z większa mobilnością społeczeństwa zaczęto przedkładać nad wiejskie cmentarze nekropolie komunalne ulokowane na obszarze miast gminnych.

Niegdyś zmarły był chowany na ziemi, która zamieszkiwał i z którą był za życia związany, a jego bliscy mogli tym samym odwiedzać jego miejsce pochówku nie musząc odbywać podróży do miasta. Tendencja do zrywania z tą regułą prowadzi do nienaturalnego stanu jakim jest brak wydzielonych lokalnych miejsc pochówku przynależnych do danej lokalnej społeczności. Ten stan rzeczy, szczególnie dla ludzi starszych zamieszkujących wieś, jest niezwykle problematyczny ponieważ zmusza do odbycia podróży do miasta celem odwiedzenia miejsc pochówku. Ostatecznym efektem tego procesu jest to, iż cmentarze wiejskie są obecnie coraz rzadszym widokiem i dotyczą najczęściej tylko dużych wsi, a osoby starsze, zwłaszcza samotne zamieszkujące mniejsze słabo skomunikowane osady są zdane niestety tylko i wyłącznie na siebie.

Do refleksji nad tym tematem skłonił mnie ostatni wyjazd na Podlasie, który odbyłem w towarzystwie swej babci pragnącej odwiedzić miejsca pochówku swej rodziny. Odwiedzając leciwych członków rodziny zamieszkujących małe i leżące z dala od głównych dróg osady dowiedziałem się, iż bywają oni na grobach swych bliskich niezwykle rzadko, choć pragnęliby czynić to częściej. Smutną prawdą jest, iż dla starego człowieka nawet kilka kilometrów to czasem odległość niewyobrażalna do przebycia.